egzamin na prawo jazdy

Miałem już dość ciągłego tkwienia na przystankach autobusowych w drodze do pracy. Zimą marzłem okropnie, latem prażyłem się na słońcu lub stałem w ulewnym deszczu. Chorowałem systematycznie i traciłem cenne dniówki. Koledzy w pracy dziwili się, ze nie mam prawa jazdy. Ja jednak nigdy nie miałem na to czasu. W szkole średniej myślałem tylko o maturze, a na studiach ślęczałem w bibliotekach, a poruszanie się po mieście było wygodniejsze, gdy korzystałem z komunikacji miejskiej. nie czułem potrzeby posiadania kawałka plastiku.

Właśnie skończyłem czterdzieści lat właśnie miałem dostać upragniony awans, gdy linie autobusowe ogłosiły upadłość i z mojej wsi miało dojeżdżać do miasta zaledwie pięć autobusów. W obie strony. Byłem najzwyczajniej wściekły. dzwoniłem do kierownictwa, do szefów transportu – nic z tego. Trasa jest nierentowna i trzeba ograniczyć ilość kursów, aby wozy nie jeździły puste. Niestety cięcia dotyczyły akurat moich kursów, bo rzeczywiście tłoku w tak wczesnych i tak późnych godzinach nie było.
Pomogli mi przyjaciele, nadrabiając drogi o podwożąc mnie do pracy. Drogę powrotną opłacałem taksówkarzowi.

ile kosztuje prawo jazdy

Po kilku tygodniach odczułem, że to duże obciążenie finansowe. Było mi wygodnie, nie marzłem w trasie, ale pieniądze znikały w zastraszającym tempie. Ta sytuacja mogła mnie zrujnować finansowo!
Wtedy poważnie pomyślałem o zrobieniu prawa jazdy i zakupie niedrogiego samochodu. Okazało się, że przyjaciele chcą zmienić auto na większe i zależy im, aby je oddać w dobre ręce, bo to naprawdę zadbany i sprawny samochód. Poprosiłem, aby się wstrzymali ze sprzedażą, bo będę robił prawo jazdy.

Najpierw zacząłem przeszukiwać internet, zbierając informacje o najlepszych okolicznych szkołach jazdy i ile kosztuje prawo jazdy. Pytałem też znajomych i czytałem komentarze, aż wreszcie zdecydowałem się na nową firmę organizującą kursy prawa jazdy. Nigdy potem nie żałowałem tej decyzji, choć ostrzegano mnie, że nowi mogą nie być kompetentni, nie maja tzw. znajomości w WORD-ach itp. Mnie jednak ujęli tym, że byli bezpośredni, wspaniale tłumaczyli zawiłe przepisy i elastycznie dostosowywali się do mojego rozkładu dnia. W ramach promocji przyjeżdżali po mnie i odwozili pod sam dom.

Deprymowało mnie początkowo to, że średnia wieku reszty kursantów wynosiła 20 lat. Okazało się jednak, że to duży plus, bo młodzi nie podchodzili do kursu jak do walki na śmierć i życie. Mieli dystans do siebie i śmiali się z własnych drobnych niepowodzeń, poprawiając się z każdą jazdą. Nie byłem więc zestresowany, ale bardzo przykładałem się, aby udowodnić, ze staruszek też potrafi. Za kierownica czułem się coraz pewniej. Martwiły mnie tylko koszty, bo na kurs, badania lekarskie zapłaciłem już prawie dwa tysiące, a jeszcze kilkaset złotych miałem zapłacić za wyrobienie prawa jazdy. Nie mogłem pozwolić sobie na poprawki.

a ucie

Egzamin teoretyczny zdałem bez żadnego problemu

Wiedziałem jednak, że najtrudniejsze dopiero przede mną. Wykupiłem kilka dodatkowych jazd po kilkadziesiąt złotych każda, aby na egzaminie praktycznym czuć się pewnie.
Gdy nadszedł dzień egzaminu, wszyscy koledzy w pracy trzymali kciuki, a koleżanki podarowały mi małego kryształowego słonika na szczęście. Nie mogłem teraz ich i siebie zawieść.
Początek, czyli manewry na placu, był całkiem udany, choć na górce nerwowo „spaliłem gumy”. Gdy wyjechaliśmy z egzaminatorem na miasto, głośno komentowałem sobie to, co robię. Oczywiście najpierw zapytałem o pozwolenie mojego egzaminatora. Ostatnim etapem była jazda jednokierunkowa ulica i wyjazd na dwukierunkową. Skupiłem się na dojechaniu do lewego krawężnika tak bardzo, ze fragment maski znalazł się nieznacznie na ulicy.

Myśli kotłowały mi się w głowie – mogę, czy nie mogę cofnąć w ulicy jednokierunkowej? I stałem tak, a na przeciwległym pasie przejeżdżały samochody. Zerknąłem na egzaminatora, ale skubał w skupieniu wąs, a potem w lewo, bo nadjeżdżające stamtąd auto mogło mi „skasować” maskę samochodu. Co zobaczyłem? Ze sto metrów ode mnie toczył się…walec drogowy. Mój anioł stróż to ma jednak poczucie humoru! Auta z prawej przejechały, a ja spokojnie włączyłem się do ruchu. Egzaminator skwitował krótko – ale miał pan szczęście…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here